Zapraszam na wernisaż wystawy fotografii Anity
Andrzejewskiej
Moja radość życia
18 maja 2017r. o godz. 18.00 w
galerii PAcamera w Suwalskim Ośrodku Kultury przy ulicy Noniewicza 71. Wystawa
czynna do dnia 26 czerwca 2017.
Andrzej
Zujewicz
Na urodę fotografii Anity Andrzejewskiej
składa się kilka nieczęsto występujących razem elementów. Świeżości
i
prostocie spojrzenia towarzyszy sekretność i
precyzja kadru. Łagodności przenikania się mięsistych, grafitowych półtonów
wtóruje łagodność rozkładu plam i miękkość linii. Piaskowa ziarnistość wielu z
nich przywołuje także pamięć dawnych sztychów i odesłanych w niebyt zapomnienia
technik graficznych. Tonalność jej fotografii przypomina czasem gęste szarości
schłodzonej lecz niezastygłej jeszcze lawy wulkanicznej lub błotnistego mułu,
nad którym wciąż wiszą ciężkie, ołowiane chmury. Ale w tych fotografiach nie
rozgrywa się żadna tragedia, nie ma tu katastrofy, co więcej te zdjęcia nie
stawiają żadnych pytań, o niczym nie opowiadają, niczego nie opisują. Ważniejszy
jest tu bowiem nałożony na zdjęcie i dominujący nad nim wewnętrzny świat
wrażliwości artystki, gdzie techniczna strona służy jedynie budowaniu nastroju,
klimatu jednostkowo przeżywanej chwili. Są świadectwem stanu ducha, ujawnieniem
tej części naszego jestestwa, której sprzyja jedynie sztuka. Bo tak naprawdę
tylko sztuka pozwala na stwarzanie; wizualizowanie niewidzialnego strumienia
myśli, uczuć i odczuć. Fotografie Anity nie posiadają też uporządkowania
tematycznego, są jak chwile wyrwane z życia wędrowca. Jedynym łącznikiem między
nimi jest ona sama, ich wybór, forma jaką im nadała oraz jej życie, które z
czasem przyniesie nowe obrazy dopisując jakiś ciąg dalszy do nieznanych przecież
dziś jeszcze przeżyć i zachwytów jakie mogą się wydarzyć na cierpliwie płynącej
osi czasu. W fotografiach Anity świat wyłania się z mroczności, a spirala
pośpiechu jeszcze nie została uruchomiona. Są one aż do bólu nostalgiczne, tyle
że nie jest to nostalgia oznaczająca w łacinie tęsknotę za ojczyzną, a raczej
zbliżająca się do greckiego nostos (powrót), chęć zwizualizowania
utraconego przez ludzkość raju harmonii natury, człowieka i wszelkiego
stworzenia w nim żyjącego. Kiedy przyglądam się ludziom na fotografiach Anity
nie mogę się oprzeć urokowi sylwetek w pejzażu - a nade wszystko łagodności
gestów ich rąk i dłoni. We wszystkich fotografiach Anity jakie widziałem twarz
człowieka pokazywana jest fragmentarycznie: czasem znikająca w cieniu, czasem
uciekająca poza kadr, a czasem wręcz nieobecna. Są to obrazy głęboko zapadające
w pamięć nie tylko dlatego, że są przedsionkiem tajemnicy; lecz przede wszystkim
dlatego, że są świadectwem posiadanego daru, a nie tylko talentu, którego
zresztą Anicie nie brakuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz